Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Najnowsze wpisy, strona 5


mar 08 2019 "PRZYGODY MAŁEGO MISIA PYSIA"
Komentarze (0)



 
Pysio i karuzela

 

W niewielkim domku na kurzej stopce, mieszkał zupełnie samotnie mały misiu Pysiu. Co niedzielę przychodziły do niego dwie przyjaciółki: misia Rysia i Kisia. Były one siostrami, które bardzo lubiły bawić się z Pysiem na pobliskim placyku zabaw który mieścił się nieopodal jego domu. Pewnej niedzieli misia Rysia z Kisią stwierdziły, że odwiedzą Pysia z samego rana zanim wstanie całkowicie słońce na lazurowym niebie. puk, puk! Stuk, stuk!- rozległo się donośne stukanie do drzwi Pysia. - widocznie jeszcze Pysio śpi- zawołała Rysia - niemożliwe, bo świeci się światło w jego pokoiku- odparła Kisia Po dłuższej chwili misiu Pysiu otworzył drzwi od swego mieszkania. -Witajcie moje kochane misie! Witaj Rysiu! Co tak wcześnie tej niedzieli?- rzekł zdumiony miś. - zabieramy Cię na plac zabaw! Ubieraj się Pysiu!- zawołała Rysia. -dobrze, już dobrze, zaczekajcie, tylko założę coś na siebie. Niedługo później cała trójka misiów wyruszyła na plac, gdzie przebywało już parę misiów. - O!- krzyknęła Kisia- widzę że już jest parę miśków, pomimo wczesnego ranka. -masz rację Kisiu- rzekła Rysia- Cóż to się dzieje? Od samego rana prowadzono sprzedaż biletów na przejażdżkę dużą karuzelą. Misiu Pysiu i jego dwie przyjaciółki, były bardzo zadowoleni z faktu, że należą do pierwszych, którzy się przejadą karuzelą. Zaraz po zakupie biletów misie zajęli swoje miejsca w karuzeli i wnet ruszyli zataczając donośne dwa kółka w tą i z powrotem. Nagle rozległ się ogromny hałas. Był to przeraźliwy okrzyk Kisi, której utknęła łapka w karuzeli. A wszystko to przez nierozsądne spoglądanie za siebie. Niedługo potem zatrzymano karuzelę i wszystkie misie opuściły swoje miejsca jakie mieli w karuzeli z wyjątkiem biednej Kisi. -Ojejku, jak boli mnie łapka- zawołała Kisia. -nie martw się , zaraz Ci pomożemy Kisiu- rzekła donośnie Rysia Miś Pysiu próbował ze wszystkich sił wyciągnąć łapkę Kisi. Jednak nie udało mu się to zrobić swoimi obiema łapkami. Do pomocy wziął Rysię i po chwili, wspólnymi siłami udało się…łapka Kisi była uwolniona i mogła ona opuścić karuzelę.

 ********

 Przez dłuższy czas cała trójka misiów wspominała tą przykrą chwilę. Odtąd misie pomagali sobie nawzajem w potrzebie a misia Kisia zrozumiała, że pewnych rzeczy nie można robić bezmyślnie, bo można na tym bardzo mocno ucierpieć…

adal   
mar 08 2019 " MACZEK I MAKÓWECZKA- PRZYGODA Z JEŻYKIEM"...
Komentarze (0)


1)


Było bardzo zimno. Maczek i Makóweczka siedzieli jak zawsze w swoim kwiatuszku i ogarniał ich wielki smutek. "Nie możemy nawet wyjść na chwilkę z Naszego kwiatka aby ujrzeć słoneczko!”-pomyślała Makóweczka. Maczek był bardzo dzielny i cierpliwie znosił to, że było zimno i nieprzyjemnie. Nagle siedząc w kwiatku maku makóweczka usłyszała jakiś dziwny odgłos dochodzący z zewnątrz. Maczek po raz pierwszy bardzo się przestraszył i zrozumiał, że trzeba wyjść z kwiatuszka pomimo straszliwej pogody, jaka panowała na dworze. Odsłonił jeden tylko płatek kwiatka i ku swojemu zdziwieniu zobaczył małego jeżyka, który zabłądził w poszukiwaniu swojej mamusi. Miał na imię Albert i był jeszcze dzieckiem młodej Pani jeżyk Anny.
- Ojej!-zawołał Maczek-a cóż to się stało jeżyku kochany, że jesteś tutaj koło Naszego kwiatka?
-zbłądziłem-odpowiedział zasmucony jeżyk-mama poszła szukać mojej siostry Tibe bo wyszła z norki bez pozwolenia a ja przez ten czas szukam swojej mamusi.
- Musi Ci być bardzo ciężko jeżyku drogi-odpowiedziała bardzo wrażliwa Makóweczka.-tak, tak szukam jej i nie mogę znaleźć od rana...Bardzo się boję być teraz sam. Czy mógłbym zostać z Wami?-spytał niepewnie biedny Albert.
-Oczywiście jeżyku, że nie odmówimy Ci swojej gościnności. Witamy Cię w Naszych skromnych progach, rozsiądź się w tym skromnym kwiatuszku. Co prawda nie ma tutaj dużo miejsca ale się wszyscy zmieścimy.-Dziękuję Wam bardzo, kochani- odparł jeżyk. Malutki, młody, bez mamy czuł się samotny. Jednak miał teraz z kim porozmawiać, opowiedzieć komuś o tym co się stało z jego najdroższą siostrą. Teraz było to mu bardzo potrzebne...

2

Mijał już dzień. Maczek z Makóweczką przekonali jeżyka że jutro wcześnie wstaną i zaczną szukać jego mamy. Jeżyk zgodził się i tak przespali wszyscy noc w jednym niedużym kwiatku maku. Nazajutrz rano Maczek obudził Makóweczkę . Jeżyk Albert już nie spał bo nie mógł przestać myśleć o swojej kochanej mamie.-czy wszystko w porządku drogi jeżyku? Czy spałeś coś w nocy?
- tak, spałem ale krótko, bo nie mogłem przestać myśleć o swojej mamie...
- rozumiemy to doskonale – odpowiedziała czule Makóweczka- Zaraz zjemy jakieś śniadanie, ubierzemy się i pójdziemy szukać Twojej mamy jeżyku. Ona na pewno też się bardzo martwi o Ciebie, gdzie Ty jesteś- rzekł Maczek.

Po śniadaniu wszyscy wyszli z kwiatka maku. Było tym razem bardzo ciepło na dworze i świeciło przecudne słoneczko.
-głowa do góry jeżyku- odparł Maczek- znajdziemy na pewno Twoją mamę. Ona musi być gdzieś niedaleko.
-miejmy nadzieję kochani, że znajdzie się moja mamusia bo bardzo za nią tęsknię.
Nieopodal kwiatuszka gdzie mieszkali Maczek z Makóweczką był stary opuszczony, niewielki domek a obok niego opuszczona stodoła. Maczek z Makóweczką stwierdzili, że może wejdą poszukać mamy jeżyka w stodole. Nagle rozległ się wielki hałas. Maczek zauważył, że ze stodoły wybiega jakiś inny młody jeżyk. Była to właśnie najdroższa siostrzyczka jeżyka, który szukał swojej mamy.
- Mamusiu! Mamusiu!-krzyczała Tibe- ja już nigdy nie ucieknę od Ciebie.
- wracaj tutaj czym prędzej do mnie! Stój!- odpowiedziała stanowczo mama jeżyk.
-Ale mamo, wybacz mi, ja nie chciałam uciekać, zobaczyłam tylko że w stodole jest mały biedny kotek, który prosił mnie o pomoc, bo miał zranioną łapkę... Mamo, zrozum, ja nie chciałam uciekać abyś się martwiła o mnie.
- dobrze kochanie, już dobrze, wiem że chciałaś pomóc temu biednemu kotkowi, ale wiesz jak ja się o Ciebie martwiłam?-odpowiedziała czule mama Anna.
-wiem mamusiu i przepraszam Cię za to, bardzo. Już nigdy więcej tego nie zrobię. A jak ktoś nawet będzie potrzebował jakiejś pomocy to powiem Ci o tym, abyś się już nigdy więcej o mnie nie martwiła.
-dobrze kochanie, a teraz czas poszukać małego jeżyka, bo pewnie biedny, samotny szuka Nas i bardzo się boi...- odpowiedziała zaniepokojona mama jeżyk.
- oczywiście mamusiu, idziemy poszukać mojego braciszka Alberta- odparła stanowczo Tibe- -Przepraszam bardzo, że przeszkadzam, ale usłyszałem, że szukacie małego jeżyka?-spytał się śmiało Maczek.
- Tak, to mój synek kochany, najdroższy, wczoraj się zgubił i nie wiemy gdzie jest. Szukamy go wszędzie i nie możemy znaleźć.
-Akurat dobrze się składa bo właśnie Pani synek odnalazł się i jest z Nami.
- och jak się cieszę, że się odnalazł mój skarb kochany - krzyknęła z radości mama Anna.
-Zaraz tutaj do Pani przyjdzie, jest z moją młodszą siostrą Makóweczką, proszę chwilkę poczekać. Kiedy mały jeżyk Albert ujrzał swoją kochaną mamusię, to był tak szczęśliwy, że przytulił się mocno do niej i ucałował ją. Jego młodsza siostra dała mu całuska ze szczęścia, że się odnalazł.

*******

Odtąd mama jeżyków byłą bardzo ostrożna i opiekuńcza dla swoich dzieci. Nie pozwoliła na to, aby się kiedykolwiek rozdzielili od siebie. Byli jedną wielką rodziną, która się mocno kochała, szanowała i nie było już miejsca na jakąkolwiek samotność. Żyli długo i szczęśliwie....

adal   
mar 08 2019 " KACZUSZKA KOKO I ŁÓDŹ PODWODNA"...
Komentarze (0)

Było zimno. Na morzu fale szumiały w jednym tempie, jakby nic się nie miało wydarzyć tego dnia. Kaczuszka Koko razem z przyjacielem Aresem, wiernym oddanym psem, szykowali się do wypłynięcia łodzią podwodną, która była bardzo masywna i kolorowa. Przypominała troszeczkę ogromną butlę ale po środku znajdowało się okienko z szybą, przez które Koko i Ares dobrze wszystko widzieli. Zbliżała się godzina dziesiąta rano, po zjedzonym śniadaniu o dziewiątej kaczuszka razem z psem poszli nad morze, gdzie przycumowana była łódź podwodna. Weszli do niej czym prędzej i wypłynęli w niecały kwadrans. Od samego początku rejsu statkiem podwodnym Ares z Koko rozmawiali o tym co będą robić w trakcie długiej podróży i doszli razem do wniosku, że spróbują odbudować swoje rodzinne relacje z najbliższymi. Koko z mamą a Ares z tatą, bo mama Aresa nie żyła. Była to bardzo stara suczka, która ciężko chorowała. Koko miał tatę, ale go w ogóle nie znał. Więź z mamą była bardzo silna, ale mało  z nią rozmawiał, był tylko przy niej, ciągle obecny ciałem aniżeli słowem.
- Wiesz co Ares?-zagadała Koko. Wydaje mi się, że już tak długo płyniemy tym statkiem podwodnym a ja nawet nie wyjrzałem ani razu przez okno, aby podziwiać rybki i inne zwierzątka zamieszkujące morskie głębiny.
-Mówisz?-odparł Ares. Wydaje mi się, że masz rację. Powinniśmy się skupić trochę na tym co dzieje się dookoła statku. W końcu nim płyniemy. Jednogłośnie Ares z kaczuszką Koko postanowili odtąd patrzeć przez okno i rozmawiać o tym, co im przyjdzie do głowy. A wiele tematów poruszali podczas tej dalekiej podróży. Nie tylko mówili o swojej rodzinie ale także poruszali tematy przyrodnicze, trochę o swoich problemach dnia codziennego, i co nieco dowcipkowali.
-Czas wypłynąć drogi Aresie-rzekła Koko- na brzeg morza, bo dopłynęliśmy do celu, jakim jest jaskinia Czambra.
-Jaskinia Czambra?-Spytał z niedowierzaniem pies. Jak to możliwe? Przecież nie było mowy o żadnej jaskini.
-A właśnie że była mowa o jaskini tylko że Ty drogi Aresie zapomniałeś o celu Naszej podróży.-No nie wiem, nie wiem- odparł z niepewnością w głosie pies Ares, ale chyba mi się coś wydaje, że...
-Co się z Tobą dzieje?- spytała się kaczuszka psa. Nie poznaję Ciebie. Bardzo się zmieniłeś, nie do poznania. Czy dobrze się czujesz?
-Tak, dobrze się czuję ale jak mogłem zapomnieć o tym, gdzie płyniemy?
-Nie przejmuj się tym Aresie, mój drogi przyjacielu. Najważniejsze jest to, że doszliśmy do porozumienia i odnaleźliśmy Nasz wspólny cel. Reszta się nie liczy. I tak też Ares i Koko wysiedli z pojazdu podwodnego i skierowali się w stronę jaskini Czambra, gdzie mieli niesamowite powitanie. Spotkali się z dwoma ptakami, sępami, które czatowały na to, aby coś upolować i zjeść. Wygłodzone latały dokoła jaskini i nie mogąc niczego złapać z głodu wydawały z siebie okrzyk rozpaczy. Ares i Koko nie bali się dwu sępów, bo wiedzieli, że są bezpieczne, ale głodne ptaki mogłyby mimo wszystko zaatakować psa i kaczkę, więc ryzykowali swoim życiem. Jednak samo zadowolenie z tego, że są blisko jaskini Czambra sprawiało, że nic ich poza tym nie wzruszało i cieszyli się że za chwilkę, za moment wejdą do niej i poznają jej wnętrze, co w sobie kryje. W środku nie było niczego ciekawego, poza bujną roślinnością nieznanego pochodzenia, którą jak się później okazało uprawiano po to, aby leczyć chore zwierzęta. Ares i Koko byli zainteresowani tym specyfikiem, bo w ich rodzinie mogłyby się przydać takie przetworzone z roślin mikstury. Nie zwracając uwagi na oddalające się sępy postanowili nazrywać tejże tajemniczej rośliny i zabrać ją na statek podwodny. Kiedy podeszli bliżej z daleka dojrzeli jak wychodzi duży pająk, który ulokował sobie miejsce w samym centrum jaskini. Miał przepiękną pajęczynę ale i straszył swoim wyglądem. 
-Chcemy tylko zerwać troszkę tej rośliny-rzekł Ares do pająka
-Nie pozwolę Wam zerwać tej rośliny-odparł pająk.
-Dlaczego, można wiedzieć?-spytała się Koko-A dlatego, że ja jestem strażnikiem tej roślinności sobie wolno rosnącej, cha - cha!-zaśmiał się kpiąco pająk i chcąc wygonić nieprzyjaciół z jaskini zaczął kierować się w ich stronę. Sam strach w oczach Aresa jak i Koko był ogromny. Pająk był olbrzymich rozmiarów, więc nie mieli dużych szans walczyć  z takim przeciwnikiem, który miał większą siłę, bo był jadowity. Wszystko to dało im dużo do myślenia i postanowili zawrócić do łodzi podwodnej bez roślinności, uznając całą podróż za nieudaną. Mimo to wspomnienia, którymi później żyli przez długi okres czasu doprowadzały do tego, że mieli problem ze snem, a w trakcie podróży z powrotem, w przepięknych głębinach morza, dopatrywali się tego co może być cenniejsze od samego celu, czyli samo wypłynięcie statkiem podwodnym, ujrzenie jaskini, leczniczej roślinności i pająka, który bardzo pilnie strzegł swojego lokum. Ares i Koko jeszcze nie raz wypływali statkiem w nieznane, z różnymi przygodami, ale najważniejsze było w tym wszystkim to, że udawało im się wracać do domu i mieć o czym opowiadać swoim najbliższym...